sobota, 9 lutego 2013

Rozdział 4: Brat daje mi prezent

  W sumie mogłam się tego spodziewać. Znaczna część mojego życia miała związek z wodą. Mieszkałam blisko oceanu w San Diego. Moje oczy miały kolor morskiej wody. Nawet fakt, że nazywam się Shelly Nelson. Nelson to rzeka w Kanadzie, a Shell z angielskiego to muszla.
  Po tym jak mnie uznano, Chejron zaprowadził mnie do domku numer 3, w którym mieszkały dzieci Posejdona, a raczej mieszkałyby, gdyby jakieś tu były. Domek był pusty. 
  Byłam tak zmęczona, że nie chciałam nawet iść na kolację. Poszłam tylko się umyć i wróciłam do domku. Zasnęłam, gdy tylko położyłam się w łóżku.


  Obudził mnie płacz dziecka.
  Otworzyłam oczy i zobaczyłam mężczyznę około dwudziestu pięciu lat z małą, mniej więcej roczną dziewczynką na kolanach.
- Cicho, Sileno, przecież nie chcemy obudzić She... - W tym momencie zauważył, że jeż nie śpię. - Cześć.
  Chwilę jeszcze milczałam, zastanawiając kim może być mój gość. W końcu postanowiłam się odezwać.
- Cześć. Kim jesteś?
- Nazywam się Percy Jackson. Jestem twoim bratem
  Tego się nie spodziewałam. Chejron wczoraj coś wspominał o chłopaku, który tu mieszkał, ale nie sądziłam, że go spotkam. Usiadłam na łóżku i  przyjrzałam mu się z zaciekawieniem.
  Był wysoki i szczupły. Miał oczy w identycznym kolorze jak moje. Jego włosy były ciemne i niezbyt starannie uczesane. 
  A więc miałam jeszcze jednego brata. To było takie dziwne. Wczoraj miałam tylko Philipa, a dzisiaj jeszcze jego.
- Pewnie dziwnie się z tym czujesz - zgadł Percy. - Nagle okazuje się, że twój ojciec jest bogiem, a ty masz dwudziestoparoletniego brata. Też przez to przechodziłem. W końcu się przyzwyczaisz do świata bogów.
  Dziewczynka na jego kolanach zaczęła krzyczeć. Percy próbował ją uspokoić.
- Sileno, proszę cię, bądź grzeczna. 
  Po wielu upomnieniach mała w końcu się uspokoiła.
- Twoja córka nazywa się Silena?
- Tak. Moja żona Annabeth nazwała ją tak po naszej przyjaciółce, córce Afrodyty, która zginęła na wojnie z tytanami. Mniejsza z tym. Mam coś dla ciebie.
  Wyciągnął z kieszeni mały przedmiot i podał mi go. Była to broszka w kształcie róży.
- Och, to miłe, ale ja nie należę do dziewczyn, które lubią się stroić...
  Percy uśmiechnął się.
- To nie jest ozdoba. Nałóż ją na siebie.
  Zrobiłam to.
- A teraz ją zdejmij.
  Znów spełniłam jego polecenie. Ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, gdy odpinałam broszkę, zmieniła się ona w sztylet. Spojrzałam na swojego brata.
- Ale jak...
- To taka magiczna broń. Będzie zamieniać się w sztylet, kiedy będziesz ją ściągać. Tak przynajmniej nikt nie będzie wiedział, że masz ze sobą broń. Ja mam coś podobnego.
  Wyciągnął z kieszeni długopis. Odetkał go, a on natychmiast zmienił się w miecz. Zatkał go z powrotem.
- Mój miecz jak i twój sztylet jest wykonany z niebiańskiego spiżu. Nie zabijesz nim śmiertelnika. Tylko potwory można nim zniszczyć.
  Przez chwilę przyglądałam się swojemu sztyletowi. Później spojrzałam na długopis Percy'ego, który przed chwilą był mieczem. 
- Dlaczego dałeś mi sztylet? - spytałam. - Sam walczysz mieczem, który chyba jest wygodniejszy. Można nim zaatakować z dalsza.
  Percy przez chwilę siedział cicho, jakby się nad tym zastanawiał. W końcu odpowiedział:
- Sztylet to broń dla odważnych, a pomyślałem, że moja siostra na pewno taka jest. - Czułam, jak moje policzki robią się czerwone. - Zresztą, najdzielniejsza osoba jaką znam walczyła sztyletem. Ta osoba jest dziewczyną, więc po prostu wydaje mi się, że ta broń pasuje do dzielnych dziewczyn.
  Wiedziałam, że na moich policzkach znajdowały się ogromne rumieńce i że nie będą chciały szybko zniknąć. Zdołałam się tylko uśmiechnąć do Percy'ego.
  Kiedy w końcu udało mi się wydusić słowo, zaczęliśmy z Percym normalnie rozmawiać. Opowiedział mi co nieco o sobie. Okazało się, że był herosem z jakiejś przypowiedni i że walczył w wojnie z tytanami i gigantami. Opowiedział mi też o swoich przyjaciołach z Obozu Herosów. Najwięcej jednak mówił o swojej żonie Annabeth, z którą przeżył mnóstwo przygód.
- Mam nadzieję, że kiedyś się spotkacie - powiedział. - Ale teraz muszę już iść. Już i tak przesiedziałem u ciebie dłużej niż miałem zamiar.
  Pożegnaliśmy się i Percy odszedł, a ja ubrałam się i poszłam na śniadanie. 

  To takie niesprawiedliwe, że musiałam siedzieć sama. Tak bardzo chciałam dosiąść się do Joanne przy stoliku Hermesa lub (a może nawet jeszcze bardziej) do Sama. Oczywiście tego nie mogłam zrobić, bo półbogowie siedzą tylko ze swoim rodzeństwem. Musiałam więc jeść sama.
  Po skończonym posiłku poszłam jeszcze raz zwiedzić stajnię. Spodobała mi się ona najbardziej na całym obozie. Było w niej wiele pięknych pegazów, z którymi potrafiłam się porozumiewać. Sam powiedział mi, że mają tak wszystkie dzieci Posejdona, bo to on stworzył konie. Już wcześniej to zauważyłam, jednak starałam się nie zwracać na to uwagi. Kiedy tak szłam rozmyślając o spotkaniu z bratem, podszedł do mnie Sam. 
- Hej - przywitał się. - Gdzie się wybierasz?
- Chciałam jeszcze raz zobaczyć stajnię.
- A może by tak zrobić coś pożyteczniejszego? 
- Co masz na myśli? 
- Może chciałabyś nauczyć się strzelać z łuku? Nie chcę się chwalić, ale jestem w tym najlepszy w obozie, więc mógłbym ci dać kilka lekcji.
- Och, to świetny pomysł. Chyba, że jesteś strasznym nauczycielem. Wtedy spasuję. 
  Uśmiechnął się do mnie i zaprowadził do zbrojowni. Zabrał jakiś łuk i poszliśmy dalej. Stanęliśmy w miejscu, gdzie ćwiczyło jeszcze kilka osób. Trochę poczekaliśmy, ale w końcu wszyscy się rozeszli. Stanęłam przed tarczą, a Sam podał mi łuk. Założyłam strzałę na cięciwę i wycelowałam w tarczę. Oczywiście nie udało mi się to. Strzała upadła niecały metr ode mnie. 
- Jestem beznadziejna.
- Nie, po prostu nikt cię jeszcze nie nauczył. Chodź, pomogę ci.
  Razem nałożyliśmy strzałę na cięciwę. Podniosłam łuk. Sam stanął za mną i kierował moimi dłońmi. Razem naciągnęliśmy cięciwę i strzeliliśmy. Strzała chybiła o kilka centymetrów.
- Widzisz? - uśmiechnął się Sam. - Już le...
  Przerwał mu słodziutki głosik dochodzący z góry.
- Cześć, Sam - zawołała dziewczyna, która prowadziła samochód, kiedy wieźli mnie do obozu. Teraz leciała na śnieżnobiałym pegazie i machała dłonią do mojego towarzysza, którego policzki stały się podejrzanie czerwone. Uśmiechnął się do niej. Po jakimś czasie się oddaliła. Sam westchnął.
- Podoba ci się, co? 
- Nie, ja po prostu... - zaczął, ale widząc moje  spojrzenie  przestał kłamać. - Tak, ale to córka Afrodyty. Nigdy nie zwróci na mnie uwagi. Próbuję ją poderwać od roku.
- Nigdy nie zwróci na ciebie uwagi? Oczywiście, i dlatego właśnie się do ciebie uśmiechała. Chyba powinniście pogadać.
- Może kiedy indziej. - Przez chwilę panowała niezręczna cisza. - Może masz ochotę spróbować jeszcze raz strzelić? - zapytał w końcu.
- No jasne - odparłam, biorąc do ręki łuk.

27 komentarzy:

  1. kurde, z dalsza to mnie rozwaliło, z dalsza. hahahaha. ach ten Sam... kocham go

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On jest mój. Ja go kocham! Ale ta durna nie mająca jeszcze imienia córka Afrodyty musiała nam przeszkodzić!

      Usuń
    2. asz to kobieta lekkich obyczajów!

      Usuń
    3. Dokładnie! Nienawidzę jej. Ona mi rujnuje mój przyszły związek!

      Usuń
    4. w takim razie... ZABIĆ JĄ!

      Usuń
    5. Oczywiście, bo jesteś GENIUSZEM zła!

      Usuń
    6. no chyba wiem, ze jestem geniuszem. jestem taka zdeprawowana, że Hades się nie powstydzi

      Usuń
    7. Będziesz lepszą córką niż Bianca i Hazel razem wzięte.

      Usuń
    8. dziękuję bardzo, lejesz miód na me serce. a lepszą siostrą to nie?

      Usuń
    9. Oczywiście, że lepszą! Każdy by chciał mieć taką siostrę jak ty!

      Usuń
    10. no ja mam nadzieję. czyli, że Nico woli mnie od Hazel?

      Usuń
    11. Oczywiście!!!! Wszyscy wolą ciebie od Hazel.

      Usuń
    12. bo nikt nie jest tak doskonały jak ja

      Usuń
    13. No pewnie. Jesteś po prostu wzorem wszelkich cnót.

      Usuń
    14. Nie wiem czy mogę się przyjaźnić z kimś tak wyjątkowym jak ty. To chyba dla mnie za duży zaszczyt.

      Usuń
    15. tak samo jak w przypadku Nica. on nie jest dla ciebie. jego świetność by cię zniszczyła

      Usuń
    16. No i dlatego przerzuciłam się na Leo!!!! Team Leo!!!! Kocham go. On przynajmniej jest wolny. A ty nie masz chłopaka z Perciego!!!!!! Hahahahahhahahahaha

      Usuń
    17. hahaha. jakiegoś tam mam

      Usuń
    18. Nie. Ja mam Leo, a ty nikogo, bo jesteś dla wszystkich zbyt doskonała! Kocham Leo:* To mój mąż.

      Usuń
    19. mam, nie tobie dane kwestionować me słowa

      Usuń
    20. JA MAM LEO!!!!!!!!! A Shelly ma Sama!!!! Tylko musi poczekać 6 lat:(

      Usuń
    21. a Ignis też ma kogoś, nie wiem kogo...

      Usuń
    22. SYNA HEFAJSTOSA! Czyli brata mojej najlepszej przyjaciółki.

      Usuń
  2. skoro Sam ci się podoba to dlaczego radzisz mu pogadać z córką Afrodyty ? ajajaj. dłuuuuuugi ale ciekawy.

    OdpowiedzUsuń